niedziela, 27 lipca 2014

Miniaturka VIII ''Przeszłość''

Hello everybody!
Nie, to nie druga część miniaturki ani nie rozdział. W sumie nie wiem po co Wam to wstawiam, skoro to coś nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego. Może dlatego, że mój zły laptop usunął mi 3/4 rozdziału i połowe miniaturki, które dziś miałam dokończyć i wieczorem dodać? Może i dlatego. Może nie chcę robić sobie przerwy, by nie wypasć z prawy... Może. Mam nadzieje, że mi wybaczycie. Rozdział dodam  najszybciej jak sie da, a miniaturka pojawi sie już w sierpniu.
Wiem, że ta miniaturka, jeśli to w ogóle się pod to zalicza, nie jest doskonała, ale to początki mojej ''twórczości''. Nie patrzcie na mnie krzywo przez jej pryzmat, ja po prostu nie chce zostawiać Was z niczym...
A tak w ogóle to znalazłam dwie zaczęte, ale nie skończone miniaturki. Przeczytałam i szczerze nie pamiętam o co w nich chodziło jak mi sie przypomnieć to pewnie skończe i dodam.

Pozdrawiam
Lacarnum Inflamare

PS. Nie wiem czy wiecie, ale założyłam fanpage. Nie byłam do tego do końca przekonana, ale dość często ta prośna pojawiała się na asku, więc w końcu uległam.
Tutaj macie link:Dramione - Lacarnum Inflamare
Jeśli chcecie kliknijcie ''lubię to'', sprawi mi to ogromną radość :)

***


Patrzyli sobie w oczy, a ona nie mogła uwierzyć. Znów to był. Tyle lat minęło. Tyle lat rozłąki i tęsknoty. Tyle lat niewyjaśnionych pytań i odpowiedzi. Nie było go, a teraz, stoi tu przed nią i uśmiecha się nieśmiało. Zrozumiał swój błąd jaki popełnił. Potrzebował tyle czasu i dopiero teraz zrozumiał. Zrozumiał, że nadal ją kocha.
- Hermiono... - zaczyna, przełykając ślinę. Łzy stają mu w stalowych oczach w których maluje się bezradność. Wie, że wszystko zależy od niej i od tego jak teraz postąpi. Dzień był taki jak tamtego dnia. Padał deszcz, a oni stali w jego strugach, nie przejmując się, że przechodnie patrzą na nich jak na głupców.
 Po raz ostatni trzymam Cię za rękę. Dziś to dziś, ale jutro beze mnie.
 Odszedł. Mówiąc, że to nie ma sensu. Nie potrzebował jej nie kochał. Kłamał. Ślepo wierzyła, że jest jej ideałem. Wierzyła, a on ją oszukał. Dlaczego?
 Co jest? Proszę, nie płacz. 
Nie zważał na jej słone łzy i zaciśnięte do bólu wargi. Obojętność znowu powróciła. Nie był tym za jakiego go miała. Nie był tym, którego kochała.
 Uśmiechnij sie, zanim powiemy sobie żegnaj. 
Nie pozwolił na jej uśmiech. Nie pozwolił na nikłą nadzieję. Zabił uczucie, które gotowe było zginąć za niego. Rzucił jej kłody pod nogi , oszukując przeznaczenie. Zwątpił, tak jak ona zwątpiła w siebie. Setki sztyletów godzących prosto w serce.
- To nie ma sensu, Draco - odpowiada, choć wie, że zranią go jej słowa, ale czy nie o to chodzi? Zemsta zawsze jest słodka, a rytuał właśnie się dopełnia. Dlaczego pytasz? To ból, który minął z czasem, ale został w psychice. Wybaczyła, ale nigdy nie zapomniała.
- Co? - nie chce wierzyć. Woli żyć z absurdalną nadzieją, że wszystko będzie dobrze. Wierzy, że mu wybaczy, ale czy ona tego już nie zrobiła? Nie zakleisz wszystkich ran plastrem, nie wszystko goi się tak łatwo.
- Nie potrafię. Nie potrafię Cię znów pokochać. - zakończyła to co mogli stworzyć. Odebrała nadzieję, zatarła całą przeszłość. Już nie mają siedemnastu lat, a ona nie kocha go tak jak kiedyś.
- Chciałem Ci się oświadczyć. Chciałem byś była ze mną do końca świata i jeden dzień dłużej. Chciałem mieć z tobą dzieci. Chciałem byśmy byli szczęśliwi. Ale wolałem byś była szczęśliwa beze mnie niż cierpiała ze mną. Czy to źle, że nie chciałem patrzeć na Twoje zranione  serce? - zamyka oczy, wierzy, że zrozumie, ale ona już podjęła decyzję. To nie miało prawa istnieć dalej.
- To koniec, który nigdy nie miał początku - mówi twardo, nawet się nie zająkując. Jest twarda, mimo, iż on jest bliski wybuchu.
- Dlaczego? - ostatnie pytanie rzucone w nicość, ale liczące na odpowiedź. Przymyka oczy, mając nadzieję, że to tylko złudny sen, że to jeszcze nie koniec.
- On jest powodem. - wskazuje palcem w dal gdzie macha do niej rudowłosy mężczyzna. Na rękach trzyma około pięcioletniego chłopca, ale chłopczyk nie jest podobny do mężczyzny stojącego za nimi. Jest podobny do niego. Jest synem Dracona Malfoy'a.
- To mój syn. - mówi zaciskając mocno szczęki, by nie zrobić jej krzywdy. Nie może mu odebrać szczęścia.
- Nie Draco. To jest syn syn Rona Weasley'a, mojego męża. Widzisz Draco, Ty przekreśliłeś swoją szansę pięć lat temu, kiedy zostawiłeś mnie samą, kiedy najbardziej Cię potrzebowałam - i odeszła, zostawiając po sobie niespełnione cele i wspomnienia, głęboko zakorzenione w jego zranionym sercu. 

Czasy są tak specjalnie podobierane, wiem, że to błąd mieszać przeszły z teraźniejszym, ale uważam, że tak będzie lepiej.